Strzeżcie się, dziewczyny, latawców
Co bywa spadają z niebiosów
Choć piękni są jak te anioły
Strzeżcie sie niebianskich ich oczu
Latawce gdy pchają obłoki
Z góry w świat patrzają szeroki
A gdy któryś piękną dziewczynę
Zobaczy, omamić ją zechce.
A gdy zechce, mocy ma tyle
Że złamie kazda jej obronę
Miłosna dziewkę bierze trwoga
Prują chmury, sługi Strzyboga.
Krew gorąca pali, ciało drga
Żądza trawi, krwawi jej dusza
Stracona dla męża i dzieci
O latawcu tylko będzie śnić
On gorąco kocha ją w tym śnie
W niebo zaś ucieka gdy już dzień
Ona przez dnie długie jak wieki
Wypatruje smutno w obłoki
Lec mój latawcze, nieś, gdy zagrzmiało
W chmurach puchowych pieść moje cialo
Pieść moje ciało młode, szalone
Wargi me, piersi w ogniu rzeźbione
Nieś mnie latawcze, pieść w swych ramionach
Przez swoje barki, skrzydła wyśnione
Pieść moje ciało młode, szalone
Pieść moje piersi w ogniu rzeźbione
W twoich objęciach, wargach, ramionach
W chmurach puchowych ja chcę dziś skonać
W objęciach twoich ja chcę dziś skonać
W chmurach puchowych, wargach, ramionach
W twoich objęciach, wargach, ramionach
W chmurach puchowych ja chcę dziś skonać
W objęciach twoich, skrzydłach, ramionach
W chmurach puchowych, wargach, ramionach
Aż nadejdzie w końcu taka noc
Że już nie przyleci do niej on
Bo gdzieś całkiem inna dziewczynę
Podstępnie omamić znów zechce
A tej, co zostanie w noc sama
Rozpacz jeno, ból i niesława
Nim na niebie wzejdzie znów słońce
Z ulgą pęknie serce bolące
"Mamo gdzieżeś ty, gdy Cię nie ma
Wróćże do nas - zawróć się z nieba"
Płaczą dzieci, z nimi mąż płacze
Puszczają po ciebie latawce.