Dziwki
Idea ich wagina
Kiłą na ojca, z ojca na syna
Sterta gruzu
W nią wbita flaga
Blada ze strachu, z nienawiści krwawa
Idące za nimi ręce
Garnące sobie mało! - więcej! - mało!
Jeszcze! Testament dzioby szarpią
Co chwilę leci nowy
Czarne już niebo
Noc, zaciemnienie,
Atak bombowy, huk
I rozjaśnienie
Wszystko zjedzone
Więc wyszło słońce
Ciepłem nadziei głowy gorące
Jeden za wszystkich, oni za niego
Razem
Do karmy!
Nie ma niczego
Więc Bóg się rodzi
Nikt nie truchleje
Nie ma niczego
Czekają ziarna
I razem krzyczą
I solidarnie idą
Ulicą
Płaczą sztandarem, modlą hasłami:
Bóg i Ojczyzna, chodźcie z nami!
Więc dał im ziarno
Znów rosną dzioby
Patrz! Co chwilę leci nowy
Zbili się w stada
Zjedli sztandary
Kije zostały
Biją kijami
Swój swego chłonie
Potem obcego
Siebie na końcu
Nie ma niczego
Nie ma niczego
Dziwki
Idea ich wagina
Kiłą na ojca, z ojca na syna
Sterta gruzu
W nią wbita flaga
Blada ze strachu, z nienawiści krwawa
Idące za nimi ręce
Garnące sobie mało! - więcej! - mało!
Jeszcze! Testament dzioby szarpią
Co chwilę leci nowy
Czarne już niebo
Noc, zaciemnienie,
Atak bombowy, huk
I rozjaśnienie
Wszystko zjedzone
Wszystko zjedzone
Więc wyszło słońce
Ciepłem nadziei głowy gorące
Jeden za wszystkich, oni za niego
Razem
Do karmy!
Więc Bóg się rodzi
Nikt nie truchleje
Czekają ziarna
I razem krzyczą
I solidarnie idą
Ulicą
Płaczą sztandarem, modlą hasłami:
Bóg i Ojczyzna, chodźcie z nami!